Schody i kominy
Witam Wszystkich Blogowiczów!
Znów zaczynam pisać po sporej przerwie. Wszystko świadczy o braku wolnego czasu:/ Dziś opowiem o tym co udało mi się zrobić w czasie zimy 2011/2012. Przed pierwszymi śniegami zamontowałem w domu prowizoryczne okna- wykonane standardowo z ułożonych poziomo desek i folii rozciągnietej z dwóch stron.Miało to na celu izolować nieco budynek. W środku wstawiłem koze, która rozpalona dawała spore ilości ciepła. Dzięki temu w zupełeni martwym sezonie zimowym udało mi się zrobić schoduy i wymurować kominy. Zdjęcie powyżej przedstawia pracę nad "zamknięciem przed zimą" domu. Dom juz nawet z takim prowizorycznymi ramkami w oknach nabrał innego charakteru.
Zanim wrócę do schodów powiem jeszcze pare słów o drenażu wokół budynku, który też zdążyłem zrobić przed zimą, a na wiosnę nie byłem zniesmaczony widokiem błota i mokrych fundamentów. Opaskę wykonałem z rury perforowanej o średnicy 10 cm. Producent systemów drenarskich zaleca stosowanie studzienek rewizyjnych na każdym rogu i załamaniu budynku. Ja stwierdziłem, że skoro ich rola polega tylko na wpuszczeniu do nich wody ze szlaufu, ca jakiś czas w celu czyszczenia drenażu to są one zbędne. Wchodzić do nich przecież też nie będe, bo średnica takiej studzinki to ok 50 cm, a koszt z kolei to 250 zł (ceny na allegro), w sklepach z rurami potrafią krzyknąć 400 i więcej. Ja zastosowałem tylko jedną studzienką (w najniżym punkcie), pełni ona rolę rewizji i osadnika zarazem. Na każdym rogu i załamaniach na wykuszu zastosowałem zwykłe trójniki pcv (koszt 3 zł /szt.), zamiast mi. 250 zł. Trójników wykorzystałem 5 sztuk. Przez nie też wprowadze szlauf i przeczyszcze cały układ w razie potrzeby. Rury w całości obsypałem żwirem (wydatek nie tani, za naprawdę niedużą kupkę zapłaciłem 800 zł!). Żaby zapobiec zapychaniu się porów w rurach całość umieściłem w geowłokninie- mam nadzieje, że zda ona egzamin i nie znikinie za parę lat. Oczywiscie przy wykonywaniu drenażu zachowałem odpowiednie spadki- jak instrukcja nakazuje.
Całość została przysypana żwirem, zakryta geowłókniną, a następnie warstwą piachu. Na wiosnę jak nastąpiła gwałtowna odwilż ze studzienki dobiegał odgłos odkręconego kranu, co świadczyło, że drenaż zadziałał. Woda ze studzienki została odprowadzona do pobliskiego kanału burzowgo. Ściana fundamentowa została przeze mnie obłożona papą termozgrzewalną. Według mnie idelana izolacja przeciwodna. Teraz tylko zacząłem się zastanawiać jak ocieple tąścianę, bo z tego co wiem to styropian nie może się bezpośrednio stykać z papą. Jak już coś wymyślę to z pewnością to opiszę.
Wracam teraz do schodów. Jak pisałem we wcześniejszych wpisach, murarze nie wykonali ich razem ze stropem. Zostały wypuszczone jedynie druty z góry i to wszystko. Schody też postanowiłem wykonać sam, choć nie robiłem tego wcześniej. Tu znowu pomocny okazał się internet. Fora, opisy i zdjęcia budowy z blogów są poprostu bezcenne. Po licznych przemyśleniach zabrałem się do wykonania szalunku. Jak siępóźniej okazało cały sukces polega na odpowiednim wymierzeniu schodów.Najlpeiej jest odrysować je na ścianie. Nie można przy tym zapomniećo wylewkach, które potem jeszcze zmieniąpoziomu. Ja przyjąłem na dolnym stopniu 15 cm i na górnym 10. Te dwa stopnie o tyle różnią się od pozostałych. Stopnie zrobiłem wysokie na 17,5 cm.Wyszło chyba nieco inaczej niż w projekcie bo strop zrobiłem z ackermana, zamiast z żelbetowego.
Na zdjęciu powyżej zaszalowane i zazbrojone schody. Jeżeli ktośbrałby się za wykonanie schodów samemu, to konieczne jest zamówieni na tartaku idealnych desek do stopni, z tego co znajduj się na budowie nigdy nie znajdzie się 15 czy 17 takich samych desek żeby stopnie wyszły identyczne. Przy robieniu podpory schodów, zdecydowałem sięrozkuć chudziaka do samego piachu i wykonać tam belkę ze zbrojenia.Niestety nie mam szczegółowych zdjęć. W każdym razie praca przy schodach zajeła mi 5 dni (oczywiście z pomocnikiem). Piąty dzień polegał na zalewaniu schodów, w zasadzie po 5-ciu godzinach pracy było już po wszystkimSchody po zalaniu nawet się nie zarwały i co najważniejsze wyglądały całkiem nieźle. Pook. 3 tygodniach zdjąłem szalunek i efekt był następujący.
O kominach już chyba dziś nie zdąże napisać ze względu na późną pore. No nic pozdrawiam jeszcze raz wszystkich budujących i odwiedzających mój Blog!