Fundamenty
Witam,
Z powodu mrozu, który ogranicza prace na budowie poopowiadam jeszcze troche o swoich zmaganiach.
Kolejnym etapem moich działań będzie wykonanie solidnych fundamentów. Na działce takiej jak moja to szczególnie ważny element, ale pomimio to postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i nie zlecać ich wykonania Fachmanom,których obecność na mojej budowie staram się ograniczyć do minimum. Sam budowlańcem nie jestem, chociaż teraz to chyba z zamiłowania już tak.Fundamenty jak wcześniej wspomniałem nie wykonywałem w ziemi tylko na niej - w tym celu musiałem wykonać czasochłonny szalunek. Ławy wykonałem szersze i wyższe niż te podane w projekcie. Zbrojenia również nie żałowałem, na jedną belkę zużywałem 8 drutów (de facto w moim projekcie w ogóle nie ma mowy o zbrojeniu fundamentu). Dokładnie 15 Lipca, dzień po wizycie geodety zacząłem tworzyć szalunek- oczywiście nie sam tylko ze swoim wiernym pomocnikiem, z którym pracuje do tej pory.
Załączony obrazek przedstawia II-gi dzień zmagań z szalunkiem, - załapał się nawet wspomniany pomocnik:) Czasu nie było wiele, bo miałem na to przeznaczony niespełna tydzień urlopu. Dodam tylko, że deski użyte na szalunki pochodziły z drzew, które wcześniej wyciąłem ze swojej działki, także jakaś korzyść z działki leśnej jest:D Oczywiście drugą rzeczą pozostało zbrojenie- te jednak wykonałem wcześniej - troche przed i troche po pracy, ale jakośprzez półtora tygodnia udało mi się poskręcać wszsytkie belki. Cały dzień chyba nie dałbym rady tego robić- zbyt nudne zajęcie. A tak średnio godzinę kręcenia dziennie nawet nie odczułem. Problem pojawił się, gdy musiałem je przwieźć z miejsca gdzie je wykonywałem na plac budowy -15 KM(nie mogłem zostawić ich w lesie, bo podobno złom lubi ginąć). Na to też się znalazł sposób: 11-o metrowe zbrojenie dotarło bezpiecznie na miejsce.
Prace nad całkowitym przygotowaniem fundamentu trwały od poniedziałku do czwartku - na piątek był już zamówiony beton, więc nawet pomimo deszu nie przestawaliśmy zbijać deseczek:)
Nie wiem czy każdy kto buduje dom, też odczywa stres przed każdym zalewaniem pompogruszką czy tylko ja?? Nadszedł piątek a ja w oczekiwaniu na beton czułem się mniej więcej jak przd jakimś najdrudniejszym egzaminem. Być może był to lęk przed rozerwaniem się drewnianej konstrukcji szalunków, które jakby nie patrzeć wykonywałem pierwszy raz. Beton przyjechał w piątek po południu- odrazu mogę poradzić zaczynającym budowę, żeby zawsze zamawiać beton na rano, po południu zawsze są jakieś opóżnienia, a tym bardziej w piątek jak już każdy myśli o weekendzie, powstaje niepotrzebny pośpiech i nerwówa, która bardzo przeszkadza w pracy.
Można powiedzieć pierwsza "poważna akcja" na mojej budowie. Na zdjęciu to ja próbuje okiełznać tą diabelską rurę. Bez przygód się nie obyło- zostałem niefortunnie trafiony betonem w oko, na szczęście w pobliżu była żona(autorka większości zdjęć), która udzieliła mi pierwszej pomocy, po krótkiej reanimacji wróciłemdo do boju. Ok. godziny 19.00 było już po wszystkim- ławy zalane w 100%,emocje w końcu opadły i zmęczenie dało znać o sobie w takim stopniu, że "oblewanie ław fundamentowych trzeba było przełożyć na inny dzień.
Widok z następnego dnia,w oddali główna inwestorka polewa ławy wodą w obawie przed pękaniem. Teraz zostało odczekać tydzień rozszalować deski i może by jakoś je zaizolować. Doszedłem do wniosku, że izolacja ław fundamentowych może i nie jest koniczna, bo przecież w normalnym przypadku beton wlewa się wprost do ziemi i nikt później ich nie odkopuje żeby je czymś tam zasmarować. Stwierdziłem jednak, że skoro już mam ławy "na widoki" to je zaizoluje - w myśl zasady nie zaszkodzi, a zawsze może pomóc. Kupiłem w tym celu 3 wiadra dysperbitu i 2 szczotki- zajęcie mega męczące, nie życze nikomu. W dodatku palące słońce i krycie beznadziejne ze względu na chropowatość betonu. Wpadłem na pomysł że lepsza może być metoda natryskowa,mniej pracy, szybciej i dokładniej. W tym celu wypożyczyłem pistolet do kładzenia tynków:D Kolejnym problemem był brak prądu na działce (wtedy jeszcze nie było) więc jak to podłączyć sprężarke?? Rozwiązaniem okazały sie butle z tlenem pod wysokim ciśnieniem (też z wypożyczalni) Połączenie wszystkiego zdało egzamin! Nawet najmniejsza szparka była pokryta, zużycie dysperbitu bardzo niskie, krycie regularne,można by powiedzieć patent się sprawdził, z tym że po zakończeniu opryskiwania było mnóstwo mycia.Sprzęt się w miedzy czasie regularnie zapychał i oprócz ław opryskiwał także mnie- wyzwalało to we mnie negatywne emocje.Tak czy siak udało mi się zaizolować ławy bardzo dokładnie.Aha jeżeli ktoś z budujących ubrudzi siędysperbitem lub czymś podobnym, najlepszym sposobem na usunięcie tego ze skóry jest masło lub olej - sprawdzone przeze mnie.
Powyżej efekt mojej pracy i straconych wielu nerwów. Z tyłu widać już żółty piach przygotowany do zasypania fundamentów. Jak się później okazało to co jest z tyłu nie wystarczyło nawet do zasypania 25% fundamentów (mowa o ławie i ścianie fundamentowej, która wyszła dosyć wysoka). Zużyłem jakieś 250 ton piachu. Jak się później okazało, za sam piach na zasypkę wydałem 6 000 zł!! Zależało mi żeby nie było gliny itd. Bolało to troche, no ale jak się buduje dla siebie to na fundamencie i na dachu zaoszczędzić nie można, przynajmniej tak mi się wydaje:)